Głębokie zmiany w społeczeństwie amerykańskim stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa Izraela.

Czy Izrael może zerwać z uzależnieniem od Stanów Zjednoczonych?
Pytanie to zawsze było powszechnie odrzucane jako nie do pomyślenia. Ale ostatnie wydarzenia skłaniają do podniesienia go z coraz większą pilnością.
Administracja prezydenta USA Joe Bidena była daleka od pozytywnego stosunku do Izraela. Pomimo dalszego finansowania jego potrzeb obronnych i wspierania go przed nieubłaganą złośliwością ONZ, lekkomyślne ustępstwa Bidenitów wobec irańskiego reżimu zwiększyły zdolność republiki islamskiej do zaatakowania Izraela. Jednocześnie Stany Zjednoczone wielokrotnie naciskały na Jerozolimę, by poczyniła niebezpieczne ustępstwa wobec palestyńskich Arabów.
Ostatni ruch administracji jest jednak aktem jawnej wrogości.
W maju ubiegłego roku w Jenin zginęła Shireen Abu Akleh, palestyńsko-amerykańska dziennikarka. Stała wśród terrorystów Palestyńskiego Islamskiego Dżihadu, którzy brali udział w zaciętej strzelaninie z żołnierzami IDF, którzy przeprowadzali akcje antyterrorystyczne po serii morderczych ataków na obywateli Izraela.
Od samego początku administracja Bidena próbowała zrzucić winę za śmierć Abu Akleha na Izrael, pomimo braku dowodów na to, że tak było. Oburzająco zażądała nawet, aby IDF zmieniły swoje zasady zaangażowania, co ograniczyłoby ich zdolność do ochrony własnego ludu.
Dochodzenie przeprowadzone przez IDF przyniosło niejednoznaczne wyniki, ponieważ kula, która rzekomo zabiła Abu Akleha, okazała się poważnie uszkodzona, kiedy została ostatecznie przekazana przez Autonomię Palestyńską.
Niemniej jednak Izrael powiedział, że najprawdopodobniej Abu Akleh został zabity zablakana kulą IDF, . Jeśli myślał, że ta otwartość załatwi sprawę, bardzo się mylił. W tym tygodniu FBI ogłosiło, że rozpoczyna nowe śledztwo w sprawie zabójstwa.
Nie ma rozsądnego powodu dla takiego posunięcia. Sami Amerykanie obejrzeli kulę i stwierdzili, że jest zbyt uszkodzona, aby można było wyciągnąć jakiekolwiek wnioski. Motywacją do tych nowych badan jest albo złośliwość, albo naciski polityczne, albo jedno i drugie.
Rodzina Abu Akleha, a także demokratyczni członkowie Kongresu, tacy jak senator Robert Menendez (DN.J.) i senator Cory Booker (DN.J.) wywierają na administrację silną presję, aby przeprowadziła dochodzenie.
Senator Ted Cruz (R-Tex.) oskarżyl administrację o „uzbrojenie” Departamentu Sprawiedliwości przeciwko Izraelowi. Powiedział: „Joe Biden i jego administracja postrzegają Izrael i premiera-elekta Benjamina Netanjahu jako wrogów politycznych, więc reagują na nich tak, jak reagują na wszystkich swoich wrogów politycznych
Oczywiście nie jest to pierwszy raz, kiedy doszło do napięć między Izraelem a Stanami Zjednoczonymi. Izrael przeszedł przez osiem strasznych lat z byłym prezydentem Barackiem Obamą, którego program wzmacniania wrogów Izraela i podważania jego bezpieczeństwa służy jako szablon dla administracji Bidena. Różni inni prezydenci również byli wrogo nastawieni do Izraela i narodu żydowskiego.
Teraz jednak Ameryka zaczyna działać przeciwko Izraelowi w bardziej fundamentalny sposób. Nastąpiła erupcja wulkanu z powodu możliwości, że w Izraelu przywódcy Religijnej Partii Syjonistycznej – awanturnik Itamar Ben Gvir i religijny ultrakonserwatywny Bezalel Smotrich – mogą zostać ministrami w rządzie tworzonym przez Netanjahu.
Senator Menendez, który ma reputację przyjaciela Izraela, ostrzegł ostatnio Netanjahu, że jeśli stanie na czele koalicji obejmującej Ben-Gwira i Smotricha, będzie to miało poważny wpływ na stosunki amerykańsko-izraelskie.
Co bardziej bolesne, amerykańska społeczność żydowska coraz bardziej oddala się od Izraela, a nawet zwraca się przeciwko niemu. Powstanie Ben-Gvira i Smotricha zapewnia takim amerykańskim Żydom sposób na wypranie ich instynktownego odrzucenia żydowskiej narodowości.
W The New York Times dziennikarz Thomas Friedman twierdził, że taki izraelski rząd zwróciłby amerykańskich Żydów i innych przyjaciół Izraela przeciwko państwu żydowskiemu.
Friedman jest nie tylko ogólnie jadowity wobec Izraela, ale często okazywał się oderwany od rzeczywistości. Niemniej jednak jego poglądy odzwierciedlają poglądy znacznej części amerykańskich Żydów.
Jednak sugestia, że Izrael jest zobowiązany do aprobaty amerykańskich Żydów, jest równie arogancka i obraźliwa jak śledztwo FBI.
Przedstawianie izraelskiej koalicji – która jeszcze nawet nie została utworzona – jako jakiegoś neofaszystowskiego widma służy jako przykrywka dla procesu, który i tak trwa. Ci amerykańscy Żydzi spieszą się, by ogłosić Izrael przegraną sprawą, ponieważ już postanowili go stracić.
Zwrot amerykańskiej społeczności żydowskiej w kierunku apatii lub wrogości wobec Izraela nie ma nic wspólnego z tym, czy Netanjahu jest premierem, czy Ben-Gwir i Smotrycz są w jego rządzie. To dlatego, że poparcie społeczności dla Izraela jest ewidentnie płytkie i maleje wraz z liczbą amerykańskich Żydów, którzy odwracają się od samego judaizmu.
Dlatego na konferencji poświęconej stosunkom izraelsko-amerykańskim, która odbyła się w tym tygodniu w Tel Awiwie, amerykański profesor prawa Alan Dershowitz powiedział: „Przyszłe stosunki izraelsko-amerykańskie są w poważnym niebezpieczeństwie”. Zapewnił, że jeśli nic nie zostanie zrobione, aby zmienić obecne trendy, „Izrael musi przygotować się do pójścia naprzód sam, bez wsparcia USA, i musi przyjąć strategię zagłady w stosunkach amerykańsko-izraelskich”.
Dershowitz wraz z kilkoma innymi mówcami, którzy ostrzegali, że stosunek Amerykanów do Izraela stanowi obecnie zagrożenie dla bezpieczeństwa, mówił głównie o postawach lewicy. Oczywiście prawdziwą bazą wsparcia dla Izraela w Ameryce pozostaje jego duża populacja ewangelicznych chrześcijan. Ale poparcie tam też zaczyna słabnąć, zwłaszcza wśród młodych.
Izrael od dawna chciał wyrwać się z zależności od USA. Ale czy to się udało?
Zwykła mądrość mówi, że nie. Kiedy 10-letni pakiet pomocy wojskowej Ameryki wygaśnie w 2028 r., Izrael otrzyma 170 miliardów dolarów amerykańskiej pomocy wojskowej, z czego większość od wojny Jom Kippur w 1973 r.
Izrael jest zależny od USA w zakresie swojej obrony. Amerykańska pomoc stanowi w pełni 40% ogólnego budżetu IDF. Daje to USA przewagę nad Izraelem. Ale ta dźwignia słabła.
Izrael zaczął działać na rzecz autonomii wojskowej już w latach 90. Chłodna postawa administracji George’a HW Busha i postrzegana porażka Ameryki w powstrzymaniu irackich pocisków przed uderzeniem w Izrael przekonały izraelskich przywódców, że nie mogą wiecznie liczyć na amerykańskie wsparcie.
Sytuacja Izraela jest teraz bardzo różna. Zawarła pokój i wzmocniła sojusze z wieloma sąsiednimi państwami, które wcześniej były jej wrogami.
Niegdyś zależny od amerykańskich transferów broni, Izrael obecnie produkuje wiele swoich najważniejszych rodzajów broni w kraju. W 1981 r. pomoc amerykańska stanowiła równowartość prawie 10% gospodarki Izraela. W wyniku długiego boomu gospodarczego Izraela w 2020 roku zbliżył się do 1%.
Biorąc pod uwagę głębokie zmiany w społeczeństwie amerykańskim i społeczności żydowskiej – zwłaszcza stałe wkraczanie antyzachodnich, antyżydowskich i antyizraelskich nastrojów wśród młodzieży – Izrael nie może sobie pozwolić na to, by nie planować bardziej aktywnie drastycznego zmniejszenia poparcia USA.
Nie ulega wątpliwości, że w obecnym stanie rzeczy jakiekolwiek natychmiastowe zmniejszenie pomocy wojskowej USA byłoby niezwykle trudne. Co więcej, znaczenie amerykańskiego wsparcia nie polega głównie na finansowaniu obrony Izraela. Leży ona w ogólnych stosunkach między obydwoma krajami, obejmujących wspólne planowanie strategiczne, obronę przeciwrakietową, wspólne ćwiczenia, dorozumianą gwarancję bezpieczeństwa i amerykańskie weto w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, które wielokrotnie zapobiegło nałożeniu sankcji na Izrael.
Zależność nie jest jednak jednokierunkowa. Ameryka potrzebuje Izraela – i będzie go potrzebować coraz bardziej. Nie chodzi tylko o to, że Izrael jest przyczółkiem Ameryki i ramieniem wywiadowczym na Bliskim Wschodzie przeciwko wrogom Zachodu. Pod wieloma względami Izrael – ze swoją silną gospodarką, wysokim wskaźnikiem urodzeń i niezachwianym zaangażowaniem w obronę narodu – stał się znacznie silniejszy niż Ameryka, gdzie wszystkie te cechy szybko zanikają.
Prawdziwym pytaniem może nie być to, czy Izrael może przetrwać bez wsparcia ze strony Stanów Zjednoczonych, ale to, czy same Stany Zjednoczone w ogóle mogą przetrwać.
Melanie Phillips, brytyjska dziennikarka, prezenterka i autorka,
Nadszedł czas, aby Izrael zrzucil amerykański fartuch
Kategorie: Uncategorized
Odwracanie się amerykańskiej społeczności od Izraela to długotrwały proces, który zaczął się w 1977 po dojściu Begina do władzy.
EK:
Nie zmieni postawy Amerykanów ani Żydów amerykańskich, a może i zaostrzy ten konflikt między gminą amerykańską a gminą izraelską, ale może zmienić postawę administracji. Na bardziej przyjazną.
A to niewielka sztuka, bo ta obecna formalnie zionie nienawiścią. Jak administracja Cartera i Obamy. Poza tym całkiem niejasne czy Trump zdoła zdobyć wystarczające poparcie Republikanów aby w ogóle podejść do współzawodnictwa.
Prawica amerykańska ma poważne problemy tożsamości.
Świetny i madry artykuł. Mam nadzieje ze Donald Trump powróci do prezydentury i zmieni antyizraelskie nastroje w Ameryce. Chyba ze się całkiem zraził do amerykańskich Żydów i ich czarnej nielojalności.