Ciekawe artykuly

Goldmanówka odzyskana (?)

Przyslala Rimma Kaul

 

 

 


Sąd Okręgowy w Tarnowie oddalił apelację Ann Drillich w sprawie budynku, w którym obecnie mieści się Urząd Stanu Cywilnego. Wcześniej, w grudniu 2014 roku Sąd Rejonowy w Tarnowie przyznał rację miastu i stwierdził nabycie terenu przez zasiedzenie. Oznacza to, że oddalona została groźba konieczności zapłacenia wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z nieruchomości oraz utraty tego obiektu przez miasto. Natomiast nadal otwartą pozostaje sprawa własności pobliskiej działki, na której stoi nowy kościół… . Historia tego miejsca zaczęła się na początku dwudziestego wieku, zbankrutowany właściciel neogotyckiej kamienicy przy ulicy Gumniskiej (dzisiejszy Pałac Ślubów) przedsiębiorca Nalepa powiesił się w górującej nad budynkiem wieżyczce, a rodzina nieboszczyka wystawiła nieruchomość na sprzedaż. Do pałacyku przylegały wielkie połacie ziemi i kilka fabryk. Efraim Goldman syn Izaaka odkupił od Nalepów majątek wraz z cegielnią, fabryką świec i kaflarnią, po czym zamieszkał z całą rodziną w budynku. Piękny pałacyk zmienił nazwę z Nalepówki na Goldmanówkę, zaś po  wojnie na Pałac Ślubów. A nowi właściciele wraz z majątkiem trwałym przejęli ciążące nad kamieniczką fatum.

Z początkiem pierwszej wojny rosyjskie aeroplany zbombardowały cegielnię i przylegające do niej zabudowania. Goldmanowie uciekli do Wiednia i powrócili po odejściu z Tarnowa Rosjan. Efraim Goldman był mądrym człowiekiem, ale w latach dwudziestych wdał się w interesy z nieuczciwymi wspólnikami i stracił fortunę. Wszystkie dochody z fabryk szły na spłatę weksli, a Goldmanowie utrzymywali się z przydomowego gospodarstwa i wynajmu mieszkań w pałacyku. Przewrotny los zdjął przekleństwo ciążące na pałacyku, gdy wprowadziła się tam rodzina Poetschke. Był koniec lat dwudziestych i nikomu nie przyszło do głowy jak bardzo spolszczona rodzina niemieckich Poznaniaków może wpłynąć na życie Goldmanów.

Warto przy tej okazji  przypomnieć, że Skarb Państwa nabył prawa do gruntu pod „Pałacem Ślubów” na podstawie orzeczenia Sądu Rejonowego w Tarnowie z 16 września 1985 r., wydanego na podstawie dekretu o majątkach opuszczonych i poniemieckich. Następnie Skarb Państwa przekazał ten teren Gminie Miasta Tarnowa i na podstawie decyzji komunalizacyjnej Wojewody Tarnowskiego wydanej na początku lat 90-tych, gmina stała się jego właścicielem.

Ann Drillich twierdziła, że jej ojciec Henryk Drillich nie brał udziału w postępowaniu z 1985 roku i na tej podstawie w maju 2010 roku zwróciła się o wznowienie postępowania w tej sprawie.

Jej zdaniem było tak:

3 listopada 1941 roku Kreishauptmann nakazał Blance Goldman i jej rodzinie, wraz z dziadkiem Isaakiem Goldmanem, człowiekiem już wtedy starym, opuszczenie w ciągu dwóch godzin ich domu zwanego Goldmanówką – dziś znanego jako Pałac Ślubów.

Po tym, jak jej bliższa i dalsza rodzina została zamordowana, osierocona Blanka, która miała wtedy 17 lat, za namową Żydówki mieszkającej w tarnowskim getcie i 17-letniego Jerzego Poetschke skorzystała z propozycji schronienia u rodziny tego ostatniego. Możliwość taką zapewnili jego rodzice, Hubert i Hildegard Poetschke.

Blanka zmarła przedwcześnie w 1973 roku w Australii pozostawiwszy męża i dwójkę dzieci.

Niektóre spośród działek gruntu należącego do rodziny Goldman Drillich zostały przywłaszczone przed śmiercią Blanki, inne zaś po tym, jak Blanka zmarła. Kwestia postępowania spadkowego nie ma znaczenia dla tego faktu.

Drillichowie byli niezmiernie wdzięczni Jerzemu Poetschke za uratowanie Blanki i traktowali go jak wielkiego przyjaciela rodziny, w którym pokładano ogromne zaufanie. Swoją wdzięczność rodzina Drillich częściowo wyraziła w sposób materialny – Jerzy Poetschke zamieszkiwał wraz z rodziną w domu Blanki Goldman-Drillich na jej majątku (który zgodnie z prawem odziedziczyła) bezpłatnie przez wiele dziesięcioleci, czerpał także z tego majątku zyski. Ponadto zatrzymał wszystkie pieniądze znajdujące się na polskich kontach bankowych Blanki. Jerzy i jego rodzina mieszkali w Goldmanówce do czasu, gdy zostali stamtąd eksmitowani przez władze komunistyczne.

Dzięki wysiłkom Henryka Drillich, Jerzy Poetschke został uhonorowany medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata. Kiedy Henryk Drillich odziedziczył, a następnie sprzedał część majątku swojej zmarłej żony, przekazał Jerzemu Poetschke pokaźną część wpływów z tej transakcji jako kolejny dowód wdzięczności ze strony rodziny Drillich.

W 2009 roku Ann Drillich skontaktowała się z córką Jerzego chcąc pokłonić się rodzinie Poetschke i oddać hołd pamięci swoich zmarłych krewnych.

Jednakże w roku 2010 Ann dowiedziała się za pośrednictwem swojego radcy prawnego o działaniach Jerzego Poetschke, którymi ten ostatni zdradził pokładane w sobie zaufanie rodziny Drillich i pamięć matki Ann. W 1986 roku Jerzy bezprawnie nabył część majątku rodziny Goldman-Drillich, na którym później wybudowano kościół, a fakt ten ukrył przed rodziną Drillich. Około połowy majątku sprzedał, a drugą połowę przekazał w darze Parafii.

W trakcie procesu o ziemię, na której stoi obecnie kościół, Jerzy Poetschke początkowo utrzymywał, że przelał pieniądze otrzymane od Parafii na rachunki Ann i Henryka Drillich. Potem zupełnie zmienił swoje zeznania stwierdzając, że Henryk Drillich ustnie upoważnił go do zatrzymania tych środków. Żadna z powyższych wersji nie jest zgodna z prawdą.

Sąd uznał, że Jerzy Poetschke nigdy nie był posiadaczem ziemi należącej do rodziny Goldman-Drillich, którą przejął nie informując nawet o tym Drillichów.

Dowiedziawszy się o tym oszustwie, Henryk Drillich opisał czyny Jerzego Poetschke jako największy zawód, jaki spotkał go w życiu. Schorowany, prawie dziewięćdziesięcioletni Henryk musiał złożyć zeznania aby odzyskać majątek, który sąd uznał w toku późniejszego postępowania za pełnoprawną własność rodziny Drillich.

Rodzina Goldman-Drillich nigdy nie otrzymała żadnego zadośćuczynienia ani za dom rodzinny Goldmanów, ani za ziemię, na której obecnie stoi kościół.

Henryk i Ann pozostają wdzięczni za wszystko, co rodzina Poetschke uczyniła w czasie wojny. Późniejsze działania Jerzego nie mają na to żadnego wpływu.

Wbrew temu, co pisano w mediach, Ann zgodziła się aby Jerzy Poetschke spłacał koszty w bardzo małych ratach rozłożonych na prawie dwa lata. Ona sama nigdy nie spotkała się z podobną pobłażliwością próbując dochodzić należnych sobie praw.

Ps. Mimo, że korzystne dla miasta orzeczenie formalnie jest prawomocne, to jednak w sprawie możliwe jest jeszcze złożenie skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego.

(Źródło: Miastoiludzie.pl – tarnow.pl – tkk)

Ryszard Zaprzałka

http://www.tarnowskikurierkulturalny.pl/inne/523-goldmanowka-odzyskana

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.