Jerzy Klechta
Tym tekstem kończę relację o kimś, kto pozostawił po sobie wielkie dzieło, a o którym, jakby się wszyscy uparli, zapomniano. Dzieje się tak z ludźmi nie tuzinkowymi, których trudno zakwalifikować. Mieczysław Grydzewski był bowiem Żydem tak silnie zakorzenionym w polskiej kulturze, że można było wątpić w jego żydostwo.
Był Żydem z dziada pradziada! I zarazem był tak rozkochany w polskiej kulturze, że sięgano do jego rodowodu wietrząc sensację. Jedni wołali za nim: “Żyd, Żyd, Żyd”. Inni podkpiwali, że jest nacjonalistą polskim, czemu nie zaprzeczał, ale akcentował, że jest przede wszystkim warszawiakiem. Gdy zaś przekraczano granicę przyzwoitości oświadczał, że jego przodkiem był kupiec warszawski Gruetzhaendler i dodawał kpiarsko, iż trzon nazwiska jego przodków – Gruetze, znaczy po niemiecku kasza, jednak słowo to ma znaczenie przenośne i kryje się za nim: rozum, inteligencja, obrotność.
Grydzewski po II wojnie światowej nie wrócił do Polski, tak jak nie wrócił Jerzy Giedroyć – twórca paryskiej “Kultury”; nienawidził systemu stalinowskiego, nie krył niechęci wobec tych, którzy mu się poddali, potępiał nawet przyjaciela z lat przedwojennych, Juliana Tuwima – wspaniałego poety, który nim nie przestał być, ale płaszczył się przed warszawskimi i moskiewskimi wodzami.
Przesiadując w British Museum wynajdywał ciekawostki historyczne, głównie o polskich Żydach. W 1957 r. powołał na emigracji Akademię Literatury zwaną Akademią Grydzewskiego. Zmarł po ciężkiej i długiej chorobie w Londynie (1970 r.). Kochał literaturę, która nie zna granic. I dodać wypada: kochał kobiety!
Czesc 1 TUTAJ
Czesc 2 TUTAJ
Wszystkie wpisy Jerzego TUTAJ
Kategorie: Ciekawe artykuly, Uncategorized, wspomnienia
Jednak ci z najwiekszym duchem i jeszcze wieksza troska o dom rodzinny, czyli matke, pomimo wielkich zagrozen, pozostali w Polsce i w miare swoich, czesto b. skromnych mozliwosci, walczyli o dobro tego domu rodzinnego, ryzykujac co najdrozsze.
Tak, dzieki takim jak m.in. Michnik i Jemu podobni, mamy duzo lepsza Polske…